swiftmachine |cs036

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[…] Then we move on to the first trio in this lot: Gilles Aubry (computer), Antoine Chessex (saxophone) and Torsten Papenheim (guitar). The latter two also play together in Kainkwartet, see also Vital Weekly 447. The recordings were made in 2003. Electronics seem to be playing a big part, and the guitar and saxophone seem to follow: it's not a meeting of equals but of someone taking the leading part and the others to fill in. Occasionally alright […] Frans de Waard (Vital)

Absolutely no searching for purity here, as "Swiftmachine" - a computer, sax and guitar trio - are fully functional in their pretty atypical noise reflections. Indeed, Aubry, Chessex and Papenheim are not the most radical deformers of timbral regularity; it's rather one of those instances where the voices of the single instruments are always pretty recognizable throughout the music. Nevertheless, the concoction works well without additional efforts, as the mass of sound twists and turns with a good degree of colourful peculiarities, mixing nicely like in a mad scientist's laboratory alembics. These men do not try to rewrite the book of improvisational shapes, yet find their way through harmonics, string scraping, wet conduits and laptop transmutations in a series of strange bubbles which dissolve in the air wryly, like if germs of corruption decided to remain just a chuckle in the chaos of life. Massimo Ricci (Touching Extremes)

Eight tracks for 39 minutes of intense improvised playing, recorded in Berlin in 2003, by Gilles Aubry (computer, editing and mixing), Antoine Chessex (sax) and Torsten Papenheim (guitar). This has the sort of trademark sound you'd expect from a Creative Sources release, with barely recognizable sounds from instruments-played-as-objects, but also a more distinct electronic feel. I wonder if the computer also sampled and filtered the other instruments - probably not, but anyway the interplay of the three performers is quite remarkable, and the whole set sounds powerfully cohesive. Listen to track 2, for example, with (computer-generated?) white noise and the frantic blowing of breath through the sax, which eventually seem to mimic each other; but all the cd is filled with a boiling and constantly distressed set of abstract, yet brutally physical sounds. The structured disorder of the SwiftMachine trio makes this a very engaging listen throughout. Eugenio Maggi (Chain DLK)

Musze przyznac, zei nazwiska tworcow "Swift Machine" nic mi nie mówiai ze to w ogole jest moj pierwszy kontakt z jakimkolwiek nagraniem, bedacym ich dzielem. Wypada tez od razu dodac, ze bardzo tego za_uje, i ze postaram si_, by w przyszlosci ten stan choc troche ulegl poprawie, gdyz wysluchanie tej plyty sprawilo mi nieklamana przyjemnosc.
Nie mog_ stwierdzic, ze jest to muzyka, ktora kazdemu powinna przypasc do serca, wszak nie wszyscy przepadaja za wspolczesna odmiana muzyki improwizowanej, w ktorej niebagatelna role odgrywaja wszelakie szumy, szmery i stukoty. W tym przypadku nie jest to by_ moze rola dominuj_ca, ale i tak ta muzyka jest nimi wyraznie zachwaszczona. Elektryczne sniezyce, zadymki i zawieruchy, saksofonowe wiatry, wietrzyki i wichry oraz gitarowe deszcze, mzawki i ulewy, zespalaja sie w nagrania terenowe ze swiata pogodowych anomalii elektroakustycznej improwizacji.
Osiem utworow wypelniajacych omawiana plyte to jakby osiem pocztowek dzwiekowych, na ktorych udalo si_ uchwycic i zatrzymac na dluzej szybko zmieniajaca si_ aure. "Swift Machine" nawet pomimo ograniczenia w zdecydowanie przewazajacej czesci partii instrumentalnych do tzw. niekonwencjonalnych technik artykulacji - nasuwa mi sie przy okazji pytanie: czy analogicznie jest i w przypadku komputera, czy to wlasnie szumy i trzaski nie sa aby jego naturalnym glosem, zas dzwieki melodyjne sa wlasnie tymi niekonwencjonalnymi i nietypowymi? - nie jest pozycja szczegolnie radykalna, czy tez hermetyczna. Ta muzyka "wchodzi" dosc latwo, bez trudu powinni sie do niej przekonac zarowno milosnicy swobodnej improwizacji, jak i poszukujacej elektroniki, czy niepokornej elektroakustyki, dotrzec moze rowniez i do osob zainteresowanych muzyka wspolczesna. Nagraniom - byc moze stalo sie tak przy okazji finalnego miksu, za ktory odpowiedzialny jest Aubry - nadano dosc wyrazna wewnetrzna struktura; kazde z nich w specyficzny sposob si_ rozwija i podaza w pewnym kierunku, niekoniecznie dazac przy tym ku jakiejs wyraznej kulminacji, a raczej starajac si_ w sposob pelniejszy ukazac dany wycinek opisywanego swiata.
"Swift Machine" nie jest pozycja w stu procentach udana, tu i owdzie brakuje bowiem rownowagi pomiedzy wszystkimi elementami, gdzieniegdzie opada napiecie. Ale moze tak mialo byc, wszak pogoda rozmaite miewa oblicza, raz jej nie zauwazamy, kiedy indziej znow zajmuje ca_a nasza uwage. Choc podobnie jest i z muzyka tria Aubry/Chessex/Pappenheim, to „Swift Machine” to zacna plyta. Je_li tylko nadazy si_ okazja, to po nia siegnicie. Tadeusz Kosiek (Diapazon)

Swift Machine (Creative Sources 036) seems a somewhat odd title for music so patient and organic sounding. Gilles Aubry puts his computer into the mix with saxophonist Antoine Chessex and guitarist Torsten Papenheim from Kainkwartet. Though there are a lot of bracing moments on this disc, I find it to be the least compelling of this lot. When the music works best – as on the second and the sixth of these untitled improvisations – the trio wades through nicely organic, integrated stuff, with no voices trying to dominate. In other words, their music works best when they just let it go. But they don’t always do this so well. Occasionally they seem to get preoccupied with specific gestures (like Papenheim’s occasional Bailey-isms, Chessex’s slap-tonguing, or some theremin-like sounds) that pull against the improvisations’ flow. Not that I begrudge these players the attempt to combine idioms; it’s just that the attempts don’t always grab me so much. But these are still fine musicians taking chances, and the album has its share of good moments anyhow. Jason Bivins (Dusted Magazine)

Noch raurere Saiten zieht SWIFTMACHINE auf. Das Trio des Schweizer Saxophonisten & Klarinettisten, hier aber ausschließlich seinen Computer einsetzenden Gilles Aubry (*1973, Delémont) zusammen mit dem Saxophonisten Antoine Chessex aka kaos marauder, seinem Partner auch im Trio Tailor's Tools (w/Jürg Bariletti) und in Monno (w/Derek Shirley, Marc Fantini), und dem Gitarristen Torsten Papenheim (*1980), der wiederum mit Chessex im Trio Kainkwatett (w/Axel Haller) agiert, bezieht sich ausdrücklich auf den Satiriker Jonathan Swift. Dessen wenig rosige Ansichten über seine Mitkreaturen und ihre kulturellen und politischen Hirngespinste scheinen tatsächlich die Klänge zu schärfen, die auf SwiftMachine (CS 036) ihre Stacheln aneinander reiben. Obwohl das hier eher den Resten ähnelt, die nach einem Konzert von Monno zusammengekehrt werden, die man sich als entfernte Verwandte der Ruins oder von Naked City vorstellen darf, sind die Säurespritzer, Schmauchspuren und Metallspäne Indizien für Leute, die Vorlieben zeigen für Sunno))), den Junknoise des Belgischen Imvated-Labels, Jodorowsky, Ballard und Burroughs. Ohne Pose wird hier klein geraspelter Krach neu fusioniert in allen akribischen Zwischenstufen von White Noise bis zu Sägezahnwellenkämmen und grusigen Knirschphasen. Ohne den Karren an die Wand zu fahren, ohne Folterkammerattitüde, dennoch hardcore-konsequent mit Alientouch. In das zischelnde, fauchende, verbeulte Geschmurgel eines implodierten Saxophons injeziert Papenheim grätige Plinks und Aubry macht dazu den Behemoth, der mit seinem elektronischen Giftbrodem alles Anthropomorphe zersetzt und damit seine Echsenbrut atzt. (Bad Alchemy)